wtorek, 29 listopada 2011

Czesc jelonki i ich małżonki

Myslalem o tym co by napisać, rozmawiałem nawet z zaprzyjazniona surykatą, i oraz mowie per surykatą nie bez przyczyny - otoż surykata określa wyjatkowo kurwiącą sie surykatkę. Taką ją znam od wielu lat, wiem z kim chadza i gdzie siem puszcza a zwieść nie jest mnie łatwo, wiele razy dowiadywala sie o tym gdy patrzylem jak oddaje mocz w napotkanej toalecie. Szukalem poszlak. Wiedziałem, że nie jestem jedynym mohikaninem na rowninie beskidzkich działek i bydgoskich rowów przydrożnych. Agnieszka bo takie było imie wymienionej wczesniej surykaty, spoczywała wygodnie unosząc pyszczek ponad gęstą warstwą dymu z ogniska które rozpaliłem chwile wcześniej w salonie. Oboje pamiętaliśmy ile trwało cucenie jej po bezdechu nagłym ktory to dotkł ją poprzedniej nocy, do dziś widzę że ówczesny wręcz niezauważalny niedowład lewej łapki stał się juz standardem tesco. Nie mogłem spać. Jak można przegapic taką okazję zarobienia tantiem od tego wielkiego sklepu. Miałem jej to za złe. To co nas łączyło to było więcej niż tylko zgliszcza sypialni która z upływem czasu przestała być dla mnie idealnym miejscem na grilla, juz nie ten drwiący w nosie aromat laminowanych paneli iskrzących się w płomieniu przepięknie wysmakowanym i wzbitym podpałką dla prawdziwych mężczyzn code name płyn do spryskiwacza "Ocean breeze". Nie wiedziała dlaczego zawsze wrzucałem całą, razem z plastikowym opakowaniem 5L. Wiedziałem tylko ja. Ziemniaki w mundurkach wychodziły niebiańskie, ale już przypalane kawałki arbuza to nie było to. Miałem słabość do fioletowo błękitnego płomienia, jednak sypialnia nie podzielała moich radosci. Rozmowy z Waldemarem przy kolacji zawsze przerywane były odgłosami pękającego szkła i jęków hajcujących się framug okien i boazerii. Musiałem z tym skonczyć. Salon był w kafelkach, stąd czułem że będzie to właściwe miejsce. Waldek był człowiekiem z pasją. Takim prawdziwym zboczeńcem z sercem.. On tak kochał te swoje kozy.. Dziś przychodzi mi na myśl tylko dwie rzeczy.. Jedna - że szkoda że go już z nami nie ma, druga że na ki chuj pchał drewnianego osiołka w parku rozrywki pod Ikeą.. Krwotoku z prącia nie udało się zatamować, biedaczek odszedł zanim skonczył.. Drewniany osioł stoi tam do dziś niewzruszony. Nie wiem czy vendetta którą szykowałem przez pare dni po śmierci Waldka ma dziś sens. Mineło przecież 3 miesiące. A jak wyjmiesz z zamrazarki paluszki surimi to możesz je trzymać rozmrozone w temp. -6 st. tylko tydzień.. w wyższej tylko 24h.. A tu aż trzy miesionce.. kto to ogarnie takie cos.. czlowiek zapomina po co te vendetty planuje. Moze za duzo Godfathera, moze i nie, lubiłem te koty co tam są, duże, z futrem i tak pięknie ziewają. Surykata Agnieszka miała kilka koleżanek i kolegów. Większość z nich chciała już dawno przeruchać ale były zbyt pobożne lub sie jej brzydziły. Nie dziwota.. W końcu weź zechcij przelizać zubra takiej rozjechanej surykacie z jednym okiem.. No, wiem, tez mnie sie zbiera jak o tym mysle.. Pogrzebacz stał jak zwykle dla niej za nisko, tym razem jej oko vs ostry koniec pogrzebacza 0:1. Sędzia nie miał tego dnia zbyt dużo pracy. Oglądam mecze, liga bułgarska i serbska dodaje otuchy w rodzimy sport. Jednak dzicz. Widuję Kręcinę w oknie na świat. Twierdzi ze nie brał a napchany jak stado bawołów. W zasadzie nie wiesz czy on czegokolwiek na tym swiecie jeszcze nie wział, bo wyglada jak by wział wszystko. Pracując w fabryce przy wytwarzaniu sztucznego soku z cytryn, dowiedziałem się kilku pryncypiów dotyczących sensu życia. Jednym z nich jest to że nie należy sie wpierdalac z girami do maszyny ktora mieli cytryny na ten sok. Kolega Krzysztof teraz już wie że to był głupi pomysł. Ttrzeba było rozkręcać w serwisie pod Hamburgiem całą maszyne bo żona chciała zwrot pierscionka. Eh ci pazerni ludzie. Z tamtego dnia wyszło 1700 L soku. Podchodził kolorem pod mandarynke, ale monar nie miał nam tego za złe, wzieli całą dostawę, a my w firmie czuliśmy że spełniliśmy nasz obywatelski obowiązek. Pytają mnie często czy rodzina zdrowa, mowie ze nie żyją za każdym razem, ale wez wytlumacz cos talerzowi.. Nie ma lekko, do jutra znaczy siem. Pozdhrafiam wshyschich Polakuf.

poniedziałek, 28 listopada 2011

WITAM



CZĘSC NAZYWAM SIE PIOTRUS JESTEM TU PIERSZY RAS ALE NIE MOGE USTAC W MIEJSCU. W CZORAJ BYLEM W MONARZE I JADLEM PLACKI Z CYTRYNOM POZDRAWIAM WSZYSTKICH MOJI CZYTACZUW LUBIE PINIENIONDZE I MOJIC H ZIOMUW CO U WAS KOCHANI MAM DEBET W BANKU JADE NA TACZCE LONG LIW PLEBEUJUJUJSZU